Bogactwo i różnorodność gatunków, kierunki rozwoju
España va bien (Hiszpania ma się dobrze) – mawiał poprzedni premier Hiszpanii i jeśli przypadkiem miał na myśli literaturę, to trudno nie podzielać jego optymizmu. Literatury nie da się zmierzyć jednoznacznymi parametrami i matematycznie dowieść, czy jest znakomita, czy marna; na wystawienie takiej oceny można się jednak pokusić obserwując ilość wydawanych tytułów, ich popularność wśród czytelników i krytyki, a także różnorodność oferty.
W przypadku literatury hiszpańskiej bogactwo od razu rzuca się w oczy. Niemal co roku na Półwyspie pojawiają się nowe sensacje literackie, tytuły podbijające serca tysięcy, ba!, milionów czytelników na świecie. Na palmę pierwszeństwa zasługuje zapewne Arturo Pérez-Reverte, który Klubem Dumas (El club Dumas), Flamandzką szachownicą (La tabla de Flandes) czy serią o kapitanie Alatriste przywrócił świetność powieści przygodowej i przetarł drogę następcom. A tych nie brakuje, wystarczy wymienić Matilde Asensi, Julię Navarro, José Carlosa Somozę czy Carlosa Ruiza Zafóna: ich powieści, kuszące wartką akcją i sensacyjnym smaczkiem, okupują pierwsze miejsca rankingów sprzedaży i tłumaczone są na dziesiątki języków.
Bestsellery trafiają się także wśród dzieł ambitniejszych: przez dwa lata z rzędu najlepiej sprzedającą się powieścią w Hiszpanii byli Żołnierze spod Salaminy (Soldados de Salamina) Javiera Cercasa, błyskotliwa opowieść o pewnym epizodzie z czasów wojny domowej, noszącym znamiona historycznej metafory. Wciąż tworzą tak znamienici autorzy jak Javier Marías – mistrz długiej frazy i wirtuoz refleksyjnej narracji – czy Enrique Vila-Matas, lubujący się w autotematycznych, bardzo literackich opowieściach. Prozaicy pokroju Eduardo Mendozy czy Juana José Millása równie dobrze czują się w poważnych fabułach jak i w lżejszych, poczytniejszych formach. Bardzo dobrze ma się też nurt tzw. literatury kobiecej, reprezentowany przez Rosę Montero, Lucíę Etxebarríę, Almudenę Grandes czy Soledad Puertolas – i nie chodzi tu wcale o lekkie czytadła pokroju Dziennika Brigid Jones, tylko o pełnoprawne, wartościowe teksty skupiające się na problemach współczesnych kobiet.
Dobra literatura to taka, która zaspokaja różnorodne czytelnicze gusta. I jeśli chodzi o prozę gatunkową, Hiszpania ma się czym pochwalić. Miłośnicy kryminału mogą cieszyć się znakomitą serią Manuela Vázqueza Montalbána o detektywie-smakoszu Carvalho, nad swoim cyklem wciąż pracuje Alicia Giménez-Barlett, a gatunek ma także swoich prześmiewców – jak choćby żonglującego konwencjami Pablo Tusseta. Zwolennicy fantastyki mogą pochwalić się kilkoma tuzinami interesujących twórców, doczekali się już swojej klasyki science fiction – np. Krople światła (Lágrimas de luz) Rafaela Marína – i eposu fantasy niemal na miarę Tolkiena – Ana María Matute Olvidado rey Gudu. A dzieci na całym świecie poznały i polubiły rezolutnego Mateuszka (Manolito Gafotas), bohatera cyklu Elviry Lindo.
Jeśli Hiszpania ma się dobrze, to hiszpańskojęzyczna Ameryka Łacińska chyba jeszcze lepiej. Wciąż aktywni pozostają liczni twórcy z okresu boomu, żywi klasycy – nawet jeśli Gabriel García Márquez, Carlos Fuentes czy Mario Vargas Llosa swoje najważniejsze książki mają już za sobą, to nadal potrafią zaskoczyć jakością swojej prozy. Latynosi doczekali się swoich gwiazd literatury masowej: niewiele jest autorów mogących iść w zawody z Isabel Allende z Chile, która od debiutanckiego Domu duchów (La casa de los espíritus, 1981) regularnie wydaje światowo poczytne bestsellery, a liczne grono jej naśladowców – z Laurą Esquivel na czele – dostarcza rzeszom czytelników lekturowej rozrywki.
Jednak prawdziwa eksplozja twórcza rozpoczęła się gdzieś od połowy lat 90., kiedy do głosu doszło nowe pokolenie prozaików, znudzonych realizmem magicznym i szufladkowaniem literatury latynoamerykańskiej. Autorzy owi powrócili do tradycyjnych, poważnych tematów – polityka, historia, społeczeństwo – tyle że chętnie sięgają po literackie konwencje kojarzone z literaturą rozrywkową tworząc tym samym dzieła ambitne i pogłębione, ale zarazem bardzo przyjemne w lekturze.
Przykłady można by mnożyć:
- Jorge Volpi (Meksyk) zabłysnął sensacyjno-szpiegowską powieścią Na tropie Klingsora (En busca de Klingsor), która zarazem okazuje się traktatem o historii XX wieku i niemożności przeniknięcia prawdy;
- Jorge Franco (Kolumbia) zyskał sławę dzięki dynamicznym powieściom, które teledyskowym stylem portretują poważne społeczne zjawiska (obecność narkotyków w Rosario Tijeras i emigrację do USA w Paraíso travel);
- Marcelo Figueras (Argentyna) podjął tradycyjną już tematykę dyktatury, opisując ją jednak niebezpośrednio, poprzez konwencję dziecięcych wspomnień – Kamczatka (Kamchatka) – albo mrocznego kryminału – Espía del tiempo;
- Edmundo Paz Soldán (Boliwia) rozprawia się z najnowszą historią regionu i problemami globalnego świata sięgając po chwyty rodem z thrillera politycznego i romansu – a to zaledwie kilku przedstawicieli owej nowej fali.
Swoją drogą wciąż aktywni są twórcy poza pokoleniowymi podziałami: Fernando Vallejo, bezlitosny obserwator zdegenerowanej rzeczywistości Kolumbii, którego La virgen de los sicarios jest być może najbardziej wstrząsającą książką ostatnich lat; Pedro Juan Gutierrez, autor Brudnej trylogii o Hawanie (La trilogía sucia de la Habana), drastycznego portretu kubańskiej współczesności; zmarły niedawno Roberto Bolaño (Chile) pozostawił po sobie szereg wybitnych dzieł, bezkompromisowych w swych literackich poszukiwaniach.
Bogactwo i różnorodność – tak można by zdefiniować ofertę aktualnej literatury hiszpańskiej. Jej amatorzy mogą być spokojni – długo jeszcze ciekawych lektur nie braknie.
Autor: Tomasz Pindel
Dzięki uprzejmości Instituto Español SIN FRONTERAS