Małe dzieci nie wiedzą, co to jest gramatyka, a jednak opanowują własny język zadziwiająco łatwo i szybko. Podobnie my nie musimy wiedzieć, co to jest metabolizm albo ruchy robaczkowe jelit, a jednak korzystamy z nich bez przerwy.
Gramatyka jako dyscyplina akademicka jest sposobem opisania struktury języka, jakim ludzie posługują się na co dzień. SPOSOBEM OPISANIA, a nie obiektywnym bytem, który koniecznie trzeba jakoś wykuć, aby sprawnie posługiwać się danym językiem.
W tradycyjnych metodach nauczania języków, najczęstszym sposobem podejścia do kolejnego języka jest właśnie podejście gramatyczne, to znaczy takie, które zakłada, że jeśli nie obejrzę języka z zewnątrz, nie mogę go opanować. O tym, że nie jest to do końca prawda zaświadczą wszyscy ci, którzy uważając się za antytalent językowy niemniej szybko opanowali kolejny język np. pracując na zmywaku w Niemczech czy Anglii.
Dla części ludzi, którzy podchodzą do wszystkiego analitycznie i wszystko najchętniej układają w struktury i reguły, takie podejście rzeczywiście jest ułatwieniem. Dla pozostałych - zapewne znacznej większości - dodatkowym utrudnieniem. Nie tylko mam opanować język w praktyce, ale najpierw jeszcze mam się uczyć O NIM w sposób, w jaki na co dzień nie robię niczego...
Kiedy uczymy się języka np. metodą Colina Rose, w
tygodniowym cyklu nauki, gramatyka - która tu nazywa się “Jak działa
angielski” - jest dopiero ósmym (!) krokiem w pracy z danym materiałem
językowym.
Innymi słowy, najpierw oswajamy się z językiem w praktyce,
odruchowo zauważając pewne rzeczy, odruchowo dostrzegając prawidłowości i
reguły (“aha, w liczbie mnogiej oni dodają na końcu S”). Dopiero potem
dodatkowo je porządkujemy - wtedy zasady gramatyczne nie są dodatkową
barierą, tylko ułatwieniem, bo po prostu upewniają nas, że nasze własne
spostrzeżenia były trafne. Tak właśnie uczymy się własnego języka. Tak
uczymy się języków, wyjeżdżając za granicę. Tak możemy się ich uczyć
zawsze.
Źródło: szybkiangielski.pl
Foto: conaprezent.com