Komu wierzyć?
Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, a zaraz po nim –
akademickiego, na ulice wyległy tłumy sympatycznych dziewczątek,
rozdających przechodniom ulotki reklamujące szkoły językowe. A na
ulotkach zazwyczaj długie listy wszystkich możliwych certyfikatów
językowych, native speakerzy z najwyższymi kwalifikacjami i naturalnie
98% uczniów poleca daną szkołę innym.
Szkoły językowe prześcigają się więc w najprzeróżniejszych ofertach, by
nas zachęcić do korzystania właśnie z ich usług. Przyciągają efektownymi
hasłami. Obiecują to, co chcemy, żeby nam obiecywali - naukę w krótkim
czasie, za niską cenę i bez wysiłku. Tworzą nowe, oryginalne systemy
nauki. Niektóre z nich – w zależności od tego, którą nogą się wstało -
budzą kontrowersje, albo wywołują pobłażliwy uśmiech na twarzy.
Wielu
krytykuje nowe systemy nauczania z zasady, nie testując ich możliwości.
Inni próbują i się rozczarowują. Są jednak i tacy, którzy doświadczając
nowych sposobów nauczania, nie kryją zadowolenia.
Nauka języka to ciężka praca, wymagająca ogromnej mobilizacji, a przede
wszystkim czasu. Jak zatem sprawdzić wiarygodność obietnic: angielski w
dwa miesiące, angielski cztery razy szybciej, błyskawiczna nauka etc.?
Oto przykład oferty znalezionej w Internecie:
„Dzięki specjalnym kursom opanujesz dowolny język (w stopniu
umożliwiającym swobodne porozumiewanie się) nawet w 7 dni."
Interesujące, nieprawdaż? Stan głębokiego relaksu – brzmi nieźle, kusi
leniwych. Ceny od 200-300 zł, nawet do 1000. Ale... czy warto?
Jak czytać między wierszami i nie dać się nabrać zwykłym naciągaczom? Na
co zwrócić uwagę, wybierając szkołę językową?
PASE, czyli Ogólnopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Jakości w Nauczaniu
Języka Angielskiego to organizacja, która, jak czytamy na stronie
www.pase.com.pl „zajmuje się nadzorowaniem i promowaniem standardów w
nauczaniu języka angielskiego”.
Wybierając szkołę posiadającą Znak
Jakości PASE automatycznie otrzymujemy gwarancję skuteczności nauczania.
Możemy być pewni, że inspektorzy Stowarzyszenia dokładnie sprawdzili
kompetencje nauczycieli, warunki nauczania, oraz dobór podręczników i
innych pomocy. Takie „sprawdziany” każda szkoła rekomendowana przez PASE
przechodzi co trzy lata, co jest kolejnym argumentem potwierdzającym
jej renomę.
Jeżeli planujecie rozpocząć naukę języka angielskiego po to, by później
przystąpić do egzaminów (KET, PET, FCE,CAE, CPE), musicie wiedzieć, ile
godzin nauki gwarantuje zdanie takiego egzaminu. Szkoły językowe często
bowiem kuszą ofertami, które mają „zapewnić” Wam zdanie egzaminu po
dwukrotnie krótszym czasie nauki. Oto przybliżona ilość godzin,
potrzebna do osiągnięcia kolejnych poziomów znajomości języka:
Key English Test (KET) -ok. 180 – 200 godzin,
Preliminary English Test (PET) – ok. 380,
First Certificate in English (FCE) – ok. 500-600
Certificate in Advanced English (CAE) oraz Certificate of Proficiency in
English (CPE), to egzaminy uznawane przez wiele zagranicznych uczelni,
potwierdzające najwyższe kwalifikacje językowe (umożliwiające swobodne
porozumiewanie się, naukę i pracę, oraz podjęcie studiów w uczelniach
anglojęzycznych).
Przyjrzyjmy się teraz dwu najbardziej znanym, poza metodą tradycyjną,
systemom nauki języków obcych - SITA i metodzie Callana.
Ach, te okulary...
Co to jest SITA? SITA, to system służący głównie do nauki języków
obcych, choć nie tylko. Według twórców, SITA między innymi zaletami, ma
bardzo dobry wpływ na zdrowie człowieka. Lista jej zbawiennych efektów
jest długa - wzmacnia system odpornościowy, wspomaga działania
rehabilitacyjne (w rehabilitacji kardiologicznej, neurologicznej,
ortopedycznej), podwyższa odporność na stres, likwiduje napięcie, uczy
samokontroli, pomaga leczyć zaburzenia snu, ułatwia pozbycie się
nałogów, poprawia umiejętność koncentracji, ułatwia spokojniejszą
reakcję w stresujących sytuacjach, dodaje energii i sił do działania,
umożliwia jasne wyrażanie myśli, pozwala lepiej poznać i wykorzystać
własne zdolności, podwyższa efektywność pracy, wyostrza zmysły, trwale
poprawia pamięć, pozwala nabrać pewności siebie... łojej! To na łupież
też może zaradzi...
SITA jest skomplikowana i złożona, bo potencjalny klient żądny „relaksu”
przechodzi aż przez 5 faz nauki! Czy można ufać metodzie relaksacyjnej?
Całe zastępy użytkowników urządzenia wykorzystującego tę metodę do
nauki języka angielskiego rozpływają się w zachwytach: „jestem
zadowolony”, „mogę się zrelaksować i odpocząć”, „nauka to przyjemność”,
„odczuwam przyjemne uczucie łagodzące objawy stresu i zmęczenia”,
„przyswajam o wiele więcej zwrotów, zdań i wyrazów”, „to doskonały
sposób nauki” etc.
Co ciekawe, na stronie reklamującej te urządzenia, w
dziale „Twoja opinia” opinie owszem, są, ale same pozytywne!!! Ani słowa
od ewentualnych niezadowolonych, czy rozczarowanych.
Aby używać SITY, potrzebny jest specjalny (i dość drogi) sprzęt.
Urządzenie SITA, jest według twórców, całkowicie bezpieczne dla
człowieka. Może współpracować ze słuchawkami i odtwarzaczami dźwięku,
przez co staje się użyteczne w nauce języków obcych. Samo w sobie służy
jedynie osiąganiu stanu relaksu. Przetwarza oddech człowieka na bodźce
świetlne i dźwiękowe.
Człowiek odbierając te bodźce, tj. widząc przez
zamknięte powieki czerwone światło diod świecących się i gasnących w
rytm oddechu, oraz słysząc pulsujący w tym rytmie tzw. dźwięk bio,
podświadomie reguluje i wyrównuje częstotliwość i głębokość własnego
oddechu. Następuje sprzężenie zwrotne między oddechem, a wrażeniami
wzrokowymi i słuchowymi, czyli tzw. biofeedback. Sprzyja to wchodzeniu w
stan relaksu, w którym półkule mózgowe lepiej współpracują ze sobą, niż
w stanie aktywności i wielokrotnie wzrasta zdolność mózgu do percepcji i
zapamiętywania informacji.
Właściwa nauka języka obcego zaczyna się dopiero po opanowaniu techniki
osiągania stanu relaksu (co z reguły trwa od 2 do 5 dni) i składa się z
czterech faz. Pierwsza, tzw. inicjacja (ok.20 minut), polega na
przeczytaniu z podręcznika dialogu po polsku, a następnie jednokrotnym
wysłuchaniu go w języku obcym, śledząc obcojęzyczny tekst w podręczniku.
Druga faza, tzw. zapamiętywanie, jest już bardziej skomplikowana i
trwa dwa razy dłużej. Należy wprowadzić się w stan relaksu, odsłuchać
bez przerwy lekcji z kasety, a następnie przez około 10 minut pozostać w
stanie relaksu. Te 10 minut jest uważane za bardzo istotne dla
zapamiętywania.
Trzecia faza, tzw. aktywizacja, to ćwiczenia z
podręcznika, np. układanie dialogów do scenek.
Czwarta i ostatnia faza,
trwająca około 40 minut, to powtórzenie fazy zapamiętywania z
poprzedniej lekcji w stanie relaksu.
SITA jest więc dość skomplikowana.
Nowy stary Callan
Drugą, równie popularną metodą jest metoda Callana. Coraz więcej szkół w
Polsce ją stosuje i coraz więcej ludzi, zachęconych możliwością „nauki
języka cztery razy szybciej”, ją wybiera. Cóż w niej takiego
niezwykłego?
Ta metoda nauki języka angielskiego została opracowana przez Robina
Callana w Wielkiej Brytanii w latach 60. XX wieku. Przez 15 lat
Organizacja Metody Callana prowadziła prace badawcze związane z jej
doskonaleniem i sprawdzaniem. Metoda ta zyskała pozytywne opinie wśród
autorytetów zajmujących się nauczaniem języka angielskiego.
Istotą metody Callana, jest bardzo szybkie tempo nauki.
Nauka języka nie stanowi typowo akademickiego przedmiotu, jest to
raczej przedmiot polegający na zręczności - stąd też im więcej ktoś
praktykuje tym szybciej się uczy - dokładnie jak z pisaniem na maszynie
– można przeczytać w ulotce reklamującej jedną ze szkół stosujących
metodę Callana.
Jak większość automatycznych odruchów, język związany jest ściśle z
prędkością. W szczególności rozumienie musi odbywać się z określoną
minimalną prędkością. Czytać, pisać czy mówić, można z charakterystyczną
dla siebie szybkością, byleby nie przesadnie małą - natomiast słuchanie
i rozumienie musi następować natychmiastowo. Spiker w radiu, telewizji
czy kinie nie zacznie mówić wolniej.
Metoda Callana polega na zadawaniu studentom tych samych pytań każdego
dnia, aż do momentu, kiedy będą oni rozumieli i odpowiadali przy
największej prędkości - zazwyczaj po czterech czy pięciu powtórkach.
Każdy student ma przeznaczoną taką samą ilość czasu na mówienie.
Ponieważ metoda Callana opiera się na zasadzie pytanie – odpowiedź,
student zostaje zmuszony do mówienia, co pomaga zwalczyć nieśmiałość i
lęk przed samodzielnym wypowiadaniem się w języku obcym.
Aby nauczyć studentów rozumienia „żywego języka”, nauczyciele Callana
mówią do nich z prędkością ok. 240 słów na minutę (gdy normalne tempo
konwersacji wynosi około 150-180 słów na minutę) oraz zarówno oni, jak i
studenci mówią przez cały czas trwania lekcji.
Średnia prędkość rozmowy
podczas lekcji wynosi 210 słów na minutę (oczywiście, student nie mówi
tak samo szybko jak nauczyciel, prędkość jego wypowiedzi odbywa się w
tempie normalnej konwersacji), co oznacza, że student Callana słyszy ok.
12 600 słów na godzinę, czyli około czterech razy więcej niż przy
metodach tradycyjnych.
Metoda Callana wymaga od studentów niesłychanej koncentracji przez cały
czas trwania lekcji. Zmuszeni są oni do słuchania przez 60 sekund na
minutę, ponieważ grupa jest stale bombardowana przez lektora pytaniami i
nikt nie wie, kiedy zostanie zapytany.
Czy nowe metody nauczania rzeczywiście są skuteczne? Tego tak na pewno
nie wie nikt. W stosunku do jednych się sprawdzają, inni uważają, że to
strata czasu i pieniędzy.
Wniosek dość prosty, oczywisty, stary jak świat i przez to jednocześnie
trochę banalny: nie ma metody idealnej. Nikt nie nauczy się wszystkiego
bez wysiłku i to w dodatku w krótkim czasie.
A jaką metodę wybrać – to
zależy od nas samych. Każdy ma indywidualne potrzeby i możliwości,
dlatego ważne jest, by było w czym wybierać…
Metod jest wiele, ale najskuteczniejszą z nich był od zawsze i z
pewnością pozostanie upór, systematyczność, oraz żelazna konsekwencja w
nauce języka. Jeśli zabraknie chęci, nie zapamiętamy niczego, a pozorna
oszczędność czasu i ekspresowe tempo przerabiania materiału nie
zapewnią językowego sukcesu.
Źródło: jezyki.nauka.pl