Znajdź nas na
Dla pracodawcy certyfikat językowy to za mało
Co piąty Polak deklaruje, że zna język obcy. To jednak nie wystarczy, aby przekonać do siebie pracodawcę. Dziś aż 80 proc. pracodawców nie wierzy w zapewnienia o poziomie znajomości języka, jaki wpisujemy w CV.
Tymczasem 29 proc. firm zwraca uwagę na certyfikaty językowe, 25 proc. sprawdza znajomość języka w praktyce, a dla 19 proc. ważna jest informacja, że przyszły pracownik, języka uczył się za granicą – wynika z sondy przeprowadzonej przez agencję edukacyjną Language Abroad, wśród polskich firm. – Przez lata pozycja w CV pokazująca znajomość języka obcego ograniczała się do wpisania języka i stopnia zaawansowania, dziś musimy jednak to udowodnić certyfikatami, a nawet dyplomem zagranicznej szkoły językowej. Takie wymagania stawiają coraz częściej duże korporacje oraz firmy specjalistyczne branży IT i wydobywczej – mówi Halina Juszczyk, dyrektor agencji edukacyjnej Language Abroad.
Certyfikat za mało, liczy się praktyka
Polscy pracownicy kaleczą język angielski. 65 proc. pracodawców przyznaje, że ich pracownicy mają problemy z tym językiem, mimo iż w CV i na rozmowie kwalifikacyjnej deklarowali jego znajomość. Jednocześnie 27 proc. z nich przyznaje, że uwierzyło przyszłemu pracownikowi na słowo, w kwestii znajomości języka i nie sprawdziło umiejętności w praktyce. – W Polsce wciąż uczymy się języka „na sucho”. Wkuwamy słówka, gramatykę i odmianę czasowników. Przy czym pomijamy całkowicie kontekst kulturowy języka, nie osłuchujemy się z wymową, a co gorsze, nie jesteśmy zmuszani do posługiwania się, na co dzień obcym językiem. W efekcie owszem, mówimy po angielsku, ale czujemy się z tym niekomfortowo i nienaturalnie – mówi Halina Juszczyk z agencji edukacyjnej Language Abroad.
Nic więc dziwnego, że coraz częściej w cenie są pracownicy, którzy nie tylko mają zagraniczne, uznawane na całym świecie certyfikaty z języka angielskiego np. TOEFL, IELTS czy FCE, ale także ukończyli kursy językowe za granicą lub spędzili rok szkolny w tamtejszych szkołach. Dziś dla 19 proc. pracodawców, jest to wartościowy element w rubryce „języki obce”. Tego typu doświadczenie w CV doceniają przede wszystkim firmy z sektorów medycznego, IT, finansowego czy wydobywczego, czyli te branże, w których, posługiwanie językiem angielskim stało się codziennością.
Jadą do szkoły w GB, poprawiają CV
- Co roku kilkuset Polaków wyjeżdża do jednej z biznesowych szkół językowych do Bournemouth w Wielkiej Brytanii, żeby uczyć się specjalistycznego języka angielskiego. Są to najczęściej lekarze, programiści, pracownicy platform wiertniczych, managerowie banków, finansiści, pracownicy biur podróży i piloci. Płacą najczęściej z własnej kieszeni, od 600 do 2000 funtów za kurs. Czasami płaci za nich firma. Te zawody wymagają dziś nie tylko certyfikatów językowych, ale przede wszystkim znajomości branżowej terminologii, osłuchania się z językiem specjalistycznym oraz płynności, której trudno nabrać na kursie w kraju – mówi Juszczyk.
– Na miejscu Polacy trafiają najczęściej do wielonarodowościowych grup, ludzi o tym samym zawodzie. Pojawia się, więc konieczność posługiwania się językiem angielskim, na co dzień – dodaje. Nic więc dziwnego, że rośnie popularność takich wyjazdów wśród managerów średniego i wyższego szczebla, ale także studentów. Bywa, że kursy językowe za granicą, połączone są z praktyką w tamtejszych firmach. Coraz częściej za tego typu eskapady językowe pracowników, płacą firmy, w ramach premii lub systemu motywacji pozapłacowej.
- Najpopularniejszym kierunkiem wciąż jest Wielka Brytania. Ponad 90 proc. wszystkich kursów zagranicznych, jakie wybierają pracownicy firm w Polsce, odbywa się na Wyspach. To również najczęściej wybierany kierunek wśród firm, które chcą doszkolić swoich pracowników w zagranicznej szkole językowej. Uczymy się tam przede wszystkim języka specjalistycznego, jeździmy także po certyfikaty językowe. Kierunkiem numer dwa są Stany Zjednoczone, te jednak najczęściej wybierają managerowie wyższego szczebla i kadra zarządzająca – mówi Juszczyk.
Wracają z językiem i certyfikatem
Za granica jednak nie tylko uczymy się języka w grupie. Praktykujemy w tamtejszych firmach i wracamy z certyfikatami językowymi. Brytyjskie szkoły na przykład oferują prawnikom Dyplomy Kursu Prawniczego i certyfikaty ILEC, finansiści mogą wrócić z certyfikatami ICEF i Dyplomem Kursu Języka Finansowego. Piloci z kolei mogą zdawać wymaga prawem lotniczym certyfikaty ICAO-4. Ponad to większość szkół w Wielkiej Brytanii, przyznaje popularne także w Polsce certyfikaty Cambridge.
– Kursy są intensywne, wypełniają większość dnia. Uczą nas jednak specjaliści, nie tylko lektorzy. Zajęcia z języka prawniczego, prowadzą sędziowie i prawnicy, z języka branży HR, rekruterzy, z matematyki, matematycy – mówi Juszczyk. Oprócz języka, lekarze, managerowie, farmaceuci czy bankierzy, poznają brytyjski rynek swojej branży. – Specjaliści ds. HR uczą się jak rekrutować do międzynarodowych korporacji, osoby z sektora turystycznego – jakości obsługi, a prawnicy, przygotowania pism w języku angielskim. Dzięki temu brytyjskie praktyki, mogą przenosić na polski grunt, stając się jeszcze wartościowszym pracownikiem – mówi.
Rosnącą popularnością cieszą się także kursy, połączone z praktyką zawodową. Te oprócz dyplomu szkoły, certyfikatu, dają także zaświadczenie od pracodawcy. - Z tego typu formy edukacji, można dziś skorzystać w szkołach w Australii, Nowej Zelandii, Irlandii, USA i Wielkiej Brytanii. Jest to jednak wyjazd min. 4 tygodniowy, a za same praktyki nie otrzymuje się wynagrodzenia, co więcej najpierw trzeba zapłacić za kurs językowy. Praktyka w firmach w USA czy Wielkiej Brytanii, często jest częścią kursu językowego. Uczestnicy takiego kursu muszą najpierw zaliczyć określoną liczbę godzin zajęć językowych, a dopiero później mogą wybrać się na bezpłatny staż – dodaje Juszczyk.
Sondaż przeprowadzono w grupie 200 firm w dniach 11-25 lipca 2011
ostatnia zmiana: 2016-09-02